Get your dropdown menu: profilki

wtorek, 2 czerwca 2015

[Wszyscy] Usprawiedliwienie Nieobecności

 [Ruda]
Kiedyś, w czasach kiedy jeszcze chodziłam do podstawówki a potem gimnazjum i liceum (nie tak odległych czasach zresztą), kiedy opuszczałam jakieś dni w szkole, moja mama zawsze wypisywała mi "Usprawiedliwienie Nieobecności". Dokładniej to ja sobie je wypisywałam, a mama od niechcenia składała na nim podpis. Obie chyba byłyśmy zdania, choć ona nigdy nie powiedziała mi tego wprost, że czynność tę uważamy za wysoce zbędną a także cokolwiek bezsensowną. Jeśli nie przychodzę do szkoły, to znaczy że zaszły pewne okoliczności, ze względu na które nie mogłam w niej być. Jaki sens ma tłumaczenie wychowawczyni, czy tymi okolicznościami było zatwardzenie, wyjątkowo bolesna menstruacja, czy moje śmierdzące lenistwo?
Oczywiście rozumiem, że teoretycznie ma to oddzielić nieobecności spowodowane okolicznościami, które są akceptowalne (choroba, wyjazd do brata żony córki siostry babci, kaprys mojej mamy) od tych nieakceptowalnych (wagary, zaspanie). W praktyce skoro moja wychowawczyni przez 3 lata nie odróżniała pisma mojego od mojej mamy, to jakim problemem mogłoby być dla mnie podrobienie podpisu? I dlaczego właściwie nieobecność na lekcjach trzeba usprawiedliwiać, szczególnie w liceum, które jest już nieobowiązkowym etapem edukacji, a co za tym idzie sami powinniśmy pilnować sobie frekwencji.

Suma sumarum, nie zamierzam usprawiedliwiać porzucenia bloga na 2 miesiące. Wiedzcie jednak, że zacznie się na nim znów dziać.
W planach najbliższych mam uzupełnienie opisu Antykwariatu i Państw Przyległych, a także sporządzenie orientacyjnej mapy. Przy okazji zapytam, czy ktoś z was zna może jakiś sprawdzony edytor map? Zależy mi na topografii terenu tj. nanoszenie rzek, wzniesień, lasów, itp.

[Prince]
Pewnie nie wiecie, ale mamy w Ogrodzie nowy nabytek. Jest to Fritzy, który jest wilko-smoko-kucykiem. Zakupiliśmy go od znajomej Rudej i teraz z nami mieszka, jako zwierzątko domowe. Ponieważ Fritzy świetnie skacze, więc zbudowaliśmy mu zagrodę na planie koła, z dużą kopułą z krat, tak aby przypadkiem nie wyskoczył. Nie wiemy jeszcze do końca, czy posiada jakieś umiejętności, ale jest NPCtem - nie jest świadomy w żadnym stopniu tak jak my.
Fritzy'ego kupiliśmy z myślą o resocjalizacji Plagi, która ostatnie parę miesięcy spędziła w lochu pod Antykwariatem. Ruda do całej sprawy podchodzi sceptycznie, ale ja uznałem, że nie możemy kisić się w jednym miejscu z kimś kogo tutaj nikt nie chce. Więc albo Plaga się dostosuje i nauczy żyć w naszym kolektywie, albo będziemy musieli podjąć bardziej stanowcze kroki. Projekt resocjalizacyjny Plagi polega na tym, że jest ona odpowiedzialna za opiekę nad Fritzym. Codziennie rano zaprowadzam ją do jego zagrody na 1-2 godziny a potem wieczorem na jeszcze godzinę. Może ona przebywać tylko w obrębie jego zagrody. Póki co uzupełnia mu pokarm, sprząta nieczystości a dwa razy wyczesała mu grzywę. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, być może wprowadzimy także efekty tresury.
Miło przy okazji nauczyć się sprawować pieczę nad kimś. Myślę, że byłbym dobrym psychologiem, terapeutą lub kuratorem.

[Wilczyca (z pomocą Rudej)]
Dla mnie te ostatnie dwa miesiące także minęły pod znakiem odkryć. Odkryłam na przykład, że moje słowo posiada moc i kiedy Ruda powie w sierpniu swoje sakramentalne "tak", zrobię to wraz z nią. Odkryłam też parę wilków w lesie i przez ostatni miesiąc biegamy razem. Wyczuliśmy także zapach czwartego samca, ale ponieważ nasz Alfa chce mieć nas tylko dla siebie, to poprowadził nas w inną stronę. Odkryłam, że postrzegam młodsze rodzeństwo Rudej też jako coś w rodzaju mojej dodatkowej watahy - lubię się o nich troszczyć.
Chciałabym kiedyś powtórzyć wyjście do kina razem z narzeczonym Rudej, było bardzo miło a ja uczyłam się obcowania z ludźmi.
Trafiliśmy też na kilkoro therian polskich, ale żadne z nich nie odniosło się do nas zbyt ciepło, nie wiedzieć czemu. Czy coś w nas ich odpycha? Czy może nie szukają stada, towarzystwa? Ale jak wilk może nie chcieć mieć watahy... Dziwne to wszystko.

[Jacky]
My z Ayrą mieliśmy w mieście Jarmark Wiosenny. To bardzo wielkie święto, w którego przygotowaniu w tym roku obie pomagałyśmy. Kupiłam trochę błyskotek i belę bardzo dobrej tkaniny z której zamierzam uszyć suknię, zaś moja smoczyca dostała dla siebie całego pieczonego dzika, choć stwierdziła po degustacji, że mimo wszystko woli surowe. Był też turniej, na który zjechali się szlachcianie z całego królestwa i był tam tak strasznie przystojny blondyn Merrick z domu Krex, domu wasalnego rodu Seywyn, z którego pochodzi lord naszej mieściny. Po turnieju były tańce i nawet udało mi się go zaczepić, choć potem wyniknęła z tego bardzo zagmatwana historia... Ale to już może opowiem innym razem.

3 komentarze:

  1. Osobiście polecam program "Kartograf". Jest prosty w użyciu a naprawdę przyjemnie się w nim pracuje.
    No i oczywiście witajcie z powrotem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ruda]
      Dziękuję, Kartograf zdaje się być właśnie tym czego potrzebuję, ale dam znać jeszcze raz już po wypróbowaniu :)

      Usuń
  2. Czy mogłabyś zdradzić, gdzie poznałaś owych terian? Szukam kontaktu z takimi ludźmi, choć mogę się z Tobą zgodzić, że podchodzą do innych dość oschle- i o dziwo nie omija również nieznanych im terian.
    Osobiście mam zupełnie inne podejście do sprawy. Marzy mi się polskie forum teriańskie (coś typu werelist), gdzie nikt nie byłby traktowany jak wyrzutek, terianie mieliby własne miejsce i mogli się spotykać.

    OdpowiedzUsuń